KRS 0000083356 Cel szczegółowy: Anna Bartuszek
sobota, 31 stycznia 2015
Zdążyłam, wysłałam ostatnią lekcję do sprawdzenia. Ta forma nauki chyba nie dla mnie, bo tylko zmyślnie znajduję odpowiedzi do pytań, z pomocą netu tworzę wypracowania, uzmysławiając sobie, że sprytny człowiek może nic nie umieć, jeśli umie ściągać. A ja biol-chem skończyłam, czyli nie trzeba w życiu nic potrafić na pamięć. Czuję się jak świnia, że tak się zachowałam do naiwnego, zakochanego chłopaczka z innej kultury. "Nie będę ściemniał: Nie znam niemieckiego i nawet nie chcę się go nauczyć, ale jak cię zobaczyłem, to chyba chcę się nauczyć polskiego." Yep. To chyba nie ode mnie. Chce mi się spać, ale równocześnie jest mi tak trochę krzywo. Oj, niech cię los ukarze Andzia i zakochasz się kiedyś w kimś bez pamięci, a on będzie miał cię w końcowym odcinku przewodu pokarmowego. I zobaczysz jak to fajnie. To chyba nie w tym życiu. Luty luty luty. Potwierdzam swoją lepszą niż w ostatnich dniach dyspozycję;), co nie zmienia faktu, że chciałabym lepiej. I więcej. No ale będzie, będzie. Zlazłam na dół, i choć we wchodzeniu na górę pomagał mi il mio fratello, to wlazłam w końcu. Poprawa nie może iść tak szybko, skoro idzie "siłami natury';). Ych. Zara chodzenie w staniu. Patrząc na skoki. Wow. Trzy samochody TVN stoją pod naszym domem, a pod ogrodzeniem Toi-Toi, który sobie przywieźli. Czyli dłużej zostaną.:) Pewnie do Pana Sąsiada. Się mieszka w dobrych okolicach;). Ostatnio, w zeszłym roku, HGW do niego przyszła. Co to jej przez okno nie poznałam:D. Jest lepiej, niż było, ale jest trudno. Wróciłam do medytacji. To zawsze dobrze działa. Nie chcę przegiąć, bo ja, jak wiadomo, jestem skrajna niemożebnie;), więc po czterech seriach po dwanaście, przestałam. Ej no, trzy ostatnie dni miałam do d., to przez to mam taką ćwiczebną chcicę;). Powiedz coś, no powiedz coś. Nie. Rozumiem, nieśmiała jesteś. Taaa...(tak to nazwijmy, żebyś dał mi spokój chłopcze). To mogę chociaż na ciebie popatrzeć? Prooooszę. Prooooszę. Jeśli już wejdę na Skype i słyszę "Say something, pleaseeee.", to wszystko mi się wywraca. Chłopcze, może byś poznał kogoś z twojego kraju, twojej wiary, w twoim wieku? No zakochaj się w kimś. Już się zakochałem. Trzy lata temu. Poza tym rzucę kraj i wiarę. Tylko ty się liczysz. I tak jest w kółko. Ale jak powiedział: Chciałbym umrzeć, żeby o tobie zapomnieć. - zaczęłam się śmiać. Jestem w trudnej sytuacji, bo nie blokuję go znowu (ostatnio był zablokowany pół roku, czy rok, myślałam, że mu przeszło, dlatego na prośbę odblokowałam - a że jest przystojny, to sycę oczy. Bo jakem estetka, lubię patrzeć na ładne. Dobra, dziś jest ten dzień. Blokuję na wszystkim co się da. Duduś przyleciał na górę. Ale ma piękne ząbki. Odmłodziło go to.
Cze. Ale śnieg. Wyglądam przez okno, a tu jak w Zakopanem. I już wiem, czemu było mi tak źle. Czułam, że nadchodzi wielka biel. I dziś już lepiej. Na razie dwie serie chodzenia w staniu za mną. Druga seria lepiej niż pierwsza. A mama do mnie wchodzi: Nie zimno ci spać przy otwartym? Dlatego jestem taka zawinięta w kołdrę;). Wracam do. Kolejna seria czeka.
piątek, 30 stycznia 2015
I'll be the one if you want me to Ożż w mordę, no i co? Co ja mam z tym fantem zrobić? Żeby zapałać do kogoś, to trzeba najpierw do siebie, nie? A ja jeszcze nie osiągnęłam tego levelu i wciąż jak mi ktoś tak pisze/mówi, to ja jakoś nie z tej bajki i wydaje mi się, że się ze mnie nabija. Szpieg z krainy Deszczowców trochę, bo ja nie wierzę w wyznania z zasady. Aaa, czyli dalej masz nieprzerobione kompleksy, hę? Pewnie tak, w głębi duszy, ale z wierzchu wszystko gra. Albo prawie, hm?
Krzywo mi w tej sytuacji, bo wyznania PL z jednej i ENG z drugiej, JEDNEGO DNIA, to za mocna sprawa dla mnie. No, chyba,że facetom z taką łatwością przychodzi wyrzucanie z siebie wyznań. Mnie nie przychodzi, dlatego nie wierzę. Duduś już w domu, nawet nie miałam siły go zobaczyć. PL-QAT przegrany, ale byliśmy słabsi, niedokładni itd. No a niby mówi się: 'Niech wygra lepszy'. No to oni byli lepsi. I mieli zajebistego bramkarza. Ta masakra musi się odmienić. I nie mam na myśli piłki ręcznej.
Oż kurde. Za dobrze mi było? Zbyt pewna siebie zaczęłam być? Zastanawiam się, czy jest sens próbować cokolwiek, umawiać się do lekarza, skoro w tej chwili nie mogę nawet utrzymać się na nogach. Miałam jechać z padre po Dudka, który był na operacji, miał mieć ściągany kamień, bo tak go bolały ząbki, że nie mógł już jeść. Ale niestety. Nie wiem, jak padre sam sobie poradzi, nie mamy tzw. transportera do zwierząt, a Dunio będzie jeszcze zmulony po uśpieniu. No ale padre już pojechał. Było zostać na dole od rana i czyhać. Hej. Najniższe ciśnienie zmotywowało mnie do wypicia kolejnego kubka Guarany. Zasadniczo czuję się lepiej. Po schodach chodzę bez bólu...Uśmiecham się do siebie w lustrze, bo czuję, że pomimo złych rzeczy, którymi chwalić się nie chcę, lubię siebie. Podoba mi się mój gust muzyczny, na przykład;). Dlatego też nie powtarzam już co rano Lubięsięlubięsięlubięsięlubięsię. Bo czuję, że jest OK. Po dwudziestu latach...bo tak mniej więcej od 13 r.ż. miałam kompleksy. Dorosłam wreszcie? Wątpię, no ale lubię się, choć trochę. Ja i rockowi ludzie w wieku moich rodziców, mamy podobny gust muzyczny:). 16:20 mecz. Aż musiałam sprawdzić gdzie jest ten cholerny Katar;).
czwartek, 29 stycznia 2015
Hyh. Pan Wuefista z kraju... , nawiązując do filmu, który dziś obejrzałam, bo On jest chyba Arabem (?), wyznaje Islam, w każdym razie...powiedział dziś ze trzy razy, że umarł w moich oczach. A raz nawet, że chciałby umrzeć w moich ramionach. Czyżby nawiązanie do piosenki? ;) Tak czy inaczej, ja nie chciałam z nim gadać nawet. Weszłam słowa dwa z Grześkiem wymienić, ale go nie było. Trudno i darmo, ja już na Skype z własnej woli nie wchodzę. Ale nie ma tego złego, bo sprawdziłam przynajmniej, że z moimi słuchawkami z telefonu jest wszystko OK, a Grześ mnie nie słyszał ostatnio. Kto chce, ten usłyszy;).
Dzisiaj i wczoraj zasadniczo masakra fizyczna, ale...I wanna rock! A poza tym, będzie lepiej, bo jutro półfinał ręcznej, lalala! Obejrzałam "Operację Argo", poleconą przez Przemka. Fajne fajne, chociaż klimat rewolucji irańskiej zdenerwował. Ale polecam i ja;). Wracam do drugiej serii "chodzenia w staniu". Wypiłam Guaranę, espresso intenso, żeby zejść na dół, ale lewa nie ma siły, żeby podnieść biodro i zrobić krok w dół, szlag by to trafił. 988 hPa, co, dla człowieków tak niskociśnieniowych jak ja, jest bardzo bardzo.... a jak jeszcze usłyszałam, o Halnym...no niestety, to nie jest mój czas na rehab. A, heh, ruszam biodrami przez umiejętne wykonywanie ćwiczenia chodu zaleconego przez Małgosię. Ostatnio na rehabie Małgosia idzie za mną i rzuca: O, ciężar przenosisz!:) No, nie da się ukryć, nie chodzę jak pingwin, jak się postaram:))). Teraz tak często robię to ćwiczenie (dziś spróbuję po południu, bo na razie cienizna jest), żeby chodzenie rzucając tyłkiem zaczęło być bezmyślne;). Małgosia obejrzała mój stary filmik i powiedziała, że teraz chodzę dużo bardziej symetrycznie:))). Czyli rehabilitacja rządzi!
O kurcze. Ośrodek głodu się obudził. Wczoraj ostatni raz zjadłam o 16:15. I nic, nie byłam głodna, o 23 szłam spać najedzona. A dziś sie budzę i co? W brzuchu mi burczy! Zdziwko, bo kiedy ja ostatnio czułam głód? Nie pamiętam. A to kolejny sygnał, że psyche mi zdrowieje. Cze. Nooo... jest dobrze w mojej głowie. Z czego wnoszę? Dziś staję w łazience przed lustrem i lecę: Nooo, niezła jestem. Do tego waleczna niczym nasi szczypiorniści. [i tu następuje słodzenie sobie w kwestii elementów fizjonomii;P]. Sama nie wierzę w to, co mi się w główkę zadziało. Nic z tego dla świata nie wynika, więc mogę być spokojna, że nie krzywdzę. Wyniknie, mam nadzieję, dla rehabu, bo zupełnie inaczej się ćwiczy zadowolonemu z siebie człowiekowi. A szczypiorniści wygrali pomimo sędziów, którzy nie sprzyjali, delikatnie mówiąc, i pomimo tego, że nie byli faworytami. Znaczy - dla mnie zawsze są;). Dobrego samego na dziś.
środa, 28 stycznia 2015
O wow! No to mamy szansę na brąz...zajebioza. Jaki z tego wniosek? Na coś dobrego warto czekać długo, nawet siedem lat. Mecz widziałam cały, bo pani Monika przyszła i wyszła wcześniej. Ale umęczyłam się fizycznie jak sto pięćdziesiąt i nie miałam siły ani zejść, ani wejść na moją górę. To było nie schodzić. Wiem, ale chciałam. Cały dzień na piętrze? Bez jaj. No i teraz zmęczona na maksa, nie ćwiczyłam stania, trochę tylko z rana, a w czasie meczu nie dało rady. To co, jutro poćwiczę i tak. Zaczynam się akceptować. Nie tak za nic, easy, u mnie na uczucie pozytywne trzeba zasłużyć. No może inni nie muszą, ale ja, w moich oczach, muszę się postarać, żeby wypełnić założenia i stać się akceptowana. Przez siebie, czyli najostrzejszego krytyka. Zatem - zaczynam się akceptować, bo zaczyna mi wychodzić, to, co chcę. Ćwiczenia, wygląd, funkcje życiowe... zaczyna być dobrze. Nie równa się to jeszcze lubieniu siebie, ale idzie w dobrym kierunku. Wracam do niemieckiego. Hej. Dziś mi zarąbiście. Ćwiczenia mi same wychodzą (a mam w głowie, że Małgo powiedziała mi wczoraj, że to chodzenie w staniu), bladym świtem w łazience luknęłam na siebie, a raczej unikam, stwierdziłam, że nieźle wyglądam, czyli autoterapia zalecona przez Przemka działa, bo chyba wreszcie zaczynam stopniowo kasować swoje odwieczne kompleksy. Nigdy się sobie nie podobałam, a teraz powoli zaczynam. Życie zacznie być łatwiejsze. No więc dzisiaj...PL-HR. Będzie się działo. Dziś przychodzi p.Monika o 16:00, no to znowu będzie mi głupio powiedzieć, że wolę mecz, ale liczę że..no, do 17 (?) pójdzie. To trochę obejrzę. Siedem ostatnich lat nie udaje nam się z nimi wygrać. A ponoć co siedem lat życie;) się zmienia. Dobrego Wam.
wtorek, 27 stycznia 2015
Trochę mi krzywo, w związku z czym chyba muszę iść spać. Obejrzałam moje filmiki, niektóre, z YT, stwierdziłam, że wyglądałam jak szczaw, w sumie niewiele się zmieniło, ale sposób myślenia nieskażony złymi chwilami w związku z chorobą. To bardzo wpływa. Dziś mam lenia, idę spać, tylko okno otworzę. No i to są Narcyzy. Nie Storczyki. Jak zobaczyłam obrazek: A dziś la mamma wchodzi do mnie i coś tam, coś tam...Moje Narcyzy. A ja: Jakie Narcyzy, przecież tam jest napisane, że to Storczyki! Co prawda nie przeczytałam, tylko spojrzałam na obrazek...bo kto by czytał. Nie wiem specjalnie jak wygląda Storczyk, Hiacynt, Narcyz, ale wymyśliłam sobie, że takie żółte to Storczyki. Wokalnie mi pasuje na żółtego kwiata. Żółte, pisanki, tak, to muszą być Storczyki. No ale dziś pochyliłam się żeby przeczytać. Z góry wiedząc, co będzie napisane. Na, na, na...Narcyzy? A co to, do cholery za kwiatki są? A Lilly chyba wyczuła, że nie mam pojęcia co mam w doniczce. No, zielonym do góry, nie bądźmy drobiazgowi:). |
Archiwum
Ostatnie wpisy
Zakładki:
.
A tak sobie działam....
Blogi,które podglądam
CHCESZ MI POMÓC?
Kim jest Black?
Lubię...
Sztab DARK ZONE BLACK WARRIOR
TYSABRI-dziennik kuracji
WPISY Z ODZYSKU /onegdaj skasowane
![]() hit counters |